Regresy

I. Istota.

Data: 11.03.2010
Mój wiek: 21 lat

Kilka tygodni przed rozpoczęciem u mnie regresu, podczas samotnego wałęsania się po bliskich fizyczności obszarach Astralu napotkałem istotę, z którą postanowiłem z nudów zamienić kilka słów.

Ja: cześć, jak masz na imię?

– w tym momencie ta istota przeskanowała pokłady pamięciowe mojego ciała astralnego i po chwili odpowiedziała:

Istota: nie posiadam czegoś, co określasz mianem imienia, mam jednak swój unikalny wzór, po którym identyfikują mnie mieszkańcy miejsca, z którego pochodzę

Ja: masz na myśli Ident?

Istota: nie, pokażę ci, daj mi chwilę.

 

Po czym istota przybrała iluzoryczną, fizyczną formę.

Przypominała człowieka, z trochę większymi, pionowo-eliptycznymi oczami i z lekko dłuższymi palcami dłoni, niż mają ludzie.

Istota pojrzała na mnie, dając mi do zrozumienia, że powinienem spojrzeć w jej oczy. Podleciałem trochę bliżej i zauważyłem, że jej oczy pozbawione są typowych dla ludzi źrenicy i tęczówki, a zamiast ich, oczy tej istoty wyglądały jak lśniące, rozciągnięte szklane kule, w których swobodnie pływały, naprzemiennie mieszając się i rozdzielając różne kolory, przypominające intensywną farbę w szklance wody.

 

Istota: wzór tych kolorów są moim indywidualnym, niewymawialnym imieniem. Te kolory określają też mój stan emocjonalny, mój stan zdrowia, oraz poziom mojej energii. W momencie, gdy jestem szczęśliwy, kolory moich oczu są w odcieniach żółtym i pomarańczowym, a wzór przemieszcza się dosyć szybko. Gdy jestem spokojny i mojego umysłu nie zaprzątają trudne myśli, to wzór przybiera kolor szary lub biały.

Ja: obecnie są niebieskie, co to oznacza?

Istota: moje zakłopotanie. Poznaliśmy się dawno temu, ale przez to w jaki sposób funkcjonuje obszar, z którego obecnie pochodzisz, czyli fizyczność, doświadczasz regresu pamięci i nie pamiętasz kim jestem. Uprzedzając twoje kolejne pytanie – wspomniany przeze mnie regres ludzkość określa mianem fizycznej reinkarnacji.

Ja: a dlaczego czujesz się zakłopotany? to raczej ja powinienem się tak czuć, wiedząc, że z twojej perspektywy jesteśmy prawdopodobnie znajomymi lub przyjaciółmi, a ja kompletnie nic o tobie nie wiem.

Istota: w moim odczuciu twoja utrata pamięci jest chwilowa i niebawem znów będziemy rozmawiali jak dawni przyjaciele, bo 100 lat w Twojej fizyczności to dla mnie mniej niż jeden uśmiech. Niezręcznie czuję się z wiedzą, co do której nie mam pewności czy powinienem ci ją przekazać, bo wiem, że będzie to dla Ciebie trudne. Znam cię jednak na tyle, że mogę założyć, że oczekiwałbyś ode mnie tego, żebym ci o tym wspomniał. Wiedz więc, ze w bliskim okresie czasu doświadczysz pierwszego w tej fizycznej powłoce regresu, który mocno na ciebie wpłynie.

Zapytałem czy może mi przesłać rotę z informacjami związanymi z naszą znajomością, ale w odpowiedzi otrzymałem informację, że w tym momencie mojego rozwoju nie byłbym w stanie odpowiednio jej otworzyć i zrozumieć. Nie chciałem ciągnąć dalej tego wątku i wróciłem do głównego tematu rozmowy.

Ja: ten regres oznacza moją śmierć fizyczną?

Istota: nie. Stracisz natomiast część ze swoich umiejętności, które poznałeś jako podróżnik w obecnej formie.

Ja: chyba nie przeraża mnie to tak bardzo, jak wizja śmierci fizycznej.

Istota: kiedyś nie będziesz się jej bał. Chciałbym zrobić coś, co pomoże ci pełniej doświadczyć nadchodzącego regresu.

Ja: a skąd masz informację, że go doświadczę?

Istota: mam pewną unikalną umiejętność, która pozwala mi wyczytać to ze struktury energetycznej twojego ciała astralnego. Obecnie jego energie są mocno skondensowane i potrzebny jest czynnik, który je rozluźni, a ty sam nie jesteś w stanie tego zrobić.

Po chwili zadumy.

Istota: złap moją dłoń i leć za mną.

Minęło odczuwalnie kilka godzin lotu, podczas których kilka razy zmienialiśmy nasze dostrojenie, dotarliśmy do obszaru, w którym nigdy wcześniej nie byłem.

Istota: To Obszar Dryfów. rozejrzyj się tutaj trochę i nie unikaj kręgów.

Po tych słowach zniknęła zostawiając mnie w otoczeniu niezliczonej ilości innych przyjaźnie nastawionych do mnie istot.

II. Obszar Dryfów.

Autor powyższej grafiki: Stuart Lippincott

Postanowiłem, że początkowo samodzielnie rozeznam się w tym obszarze, żeby dowiedzieć się z jakich energii został stworzony i na czym mniej więcej polega egzystencja w tym miejscu.

Szybko udało mi się stworzyć ciało, które pozwalało mi sprawie doświadczać tamtego obszaru i konkretnego miejsca w nim, w którym w tamtym momencie przebywałem. Połączyłem tamto ciało z moim ciałem astralnym, pobrałem pewne zasoby chmury myślowej powstałej na skutek braku odpowiedniej kontroli swoich myśli przez istoty zamieszkujące to miejsce, co pozwoliło w szybki i zautomatyzowany sposób poznać ich język, mentalność i sposób życia, a następnie pełen ekscytacji rozpocząłem eksplorację.

Dla Waszego lepszego wyobrażenia sobie tego miejsca napiszę, że struktura tego obszaru przypominała w pewnym sensie fizyczność, jednak cała materia, która go wypełniała przypominała naelektryzowaną, zbitą watę, zamiast twardej materii jakaś znamy z naszej fizyczności, jak kamienie, ziemia, drewno czy ludzkie ciało. Dryfy z nazwy tego obszaru wzięła się z dosyć specyficznych i nietypowych przemieszczeń energii tworzących ten obszar, które zamiast pulsować lub drgać, jak zazwyczaj to wygląda w większości obszarów, tutaj przemieszczają się nakładając się na siebie i tworząc skupiska energii, które z czasem dokonują procesu mikro-eksplozji, tworząc energetyczny budulec dla ciał astralnych istot, które zamieszkują ten obszar. W naszym obszarze fizycznym, nie istnieją tego typu skupiska energii, którymi „odżywiają się” nasze ciała astralne, dlatego te muszą udawać się do obszaru Lim, w którym absorbują potrzebne dla nich energie.

Po kilkugodzinnym spacerze po dolinach planety umiejscowionej w tym obszarze stanąłem na otwartym pagórku, po czym zacząłem wpatrywać się w delikatne iskry, przypominające trochę czerwono-pomarańczową zorzę polarną, powstające w stykach, w których ścierały się różne fronty atmosferyczne. Zahipnotyzowany pięknem tego zjawiska stałem w bezruchu dłuższą chwilę, gdy nagle ktoś poklepał mnie po plecach. Odwróciłem się i zobaczyłem młodego mieszkańca tamtej planety.

 

Chłopiec: co ciekawego tam widzisz?

Wskazałem palcem na zjawisko, któremu się przyglądałem i powiedziałem:

Ja: w miejscu, z którego pochodzę tego typu zjawiska nie występują w taki sposób i sam widok tego, co tu macie zapiera mi dech.

Chłopiec: – dopytując ze zdziwieniem – ale co konkretnie tam widzisz?

Ja: mam na myśli te czerwone i pomarańczowe plamy na niebie.

Chłopiec: – ja, ani inni mieszkańcy tej planety nie widzimy tego o czym mówisz, ale przybywają do nas czasami istoty z innych obszarów, które dostrzegają te energie. Nie jesteś więc stąd. Jeżeli masz ochotę to zabiorę cię do osób, które pewnie będą miały ci do powiedzenia coś ciekawego.

Udaliśmy się do miejsca, w którym odbywało się coś na kształt koncertu wolnej, przyjemnej, relaksującej muzyki. Tam, grupa istot stała na okrągłej scenie, grając na egzotycznych dla mnie instrumentach, a wokół nich, na miękkiej „trawie” siedziało w grupach kilkaset istot, rozmawiając przy tym, śmiejąc się i spożywając jakieś posiłki. Kawałek dalej znajdował się sporej wielkości kompleks pionowo ustawionych, wysokich na około 10 metrów, szerokich na około 20 centymetrów i oddalonych od siebie o około 5 metrów okręgów. Było ich kilkanaście, a ich wnętrza tworzyły energetyczne błony, każda w innym kolorze.

Chłopic zaprowadził mnie do istot, które stały w pobliżu wejścia do „tunelu” tworzonego przez ciąg okręgów, po czym przedstawił mnie jako przybysza z innego obszaru. Stojące tam istoty spojrzały na mnie z życzliwością. Jedna z nich powiedziała, że posiadam odpowiednie umiejętności, żeby przejść z nimi przez kręgi i znaleźć się w miejscu, w którym ćwiczą pracę ze specyficznymi energiami, które w dużym nagromadzeniu występują w pewnych warstwach ich obszaru. Dostałem propozycję tego, żeby pójść tam z nimi i instrukcję, że zadaniem tych kręgów jest odpowiednie przefazowanie mojego ciała astralnego w ten sposób, abym mógł przebywać w obszarze, do którego mamy się udać.

Przechodząc przez pierwszy krąg sparaliżowała mnie wypełniająca go energia. Poczułem, że narasta we mnie poczucie niepewności i strachu, w czego efekcie chciałem opuścić to miejsce. W pewnym momencie strach był tak silny, że odbierał mi jasność oceny sytuacji i dotyczył jakby pierwotnych instynktów. Ktoś z grupki istot krzyknął do mnie: – nie poddawaj się i zwalcz to. Energie wywołujące we mnie odczucie strachu wciąż narastały i kumulowały się. Postanowiłem, że zmierzę się z nimi. Podjąłem próbę osiągnięcia stanu bardzo lekkiego relaksu, który po chwili udało mi się osiągnąć. Rozejrzałem się wtedy po okolicy i uświadomiłem sobie, że nie dzieje się nic, czego musiałbym się obawiać. W moim umyśle cały czas miałem wiedzę pochodzącą od mojego MTJ-a, która dawała mi spokój w kwestii tego, że moje ciało astralne jest niezniszczalne, a najgorsze co może się w tym momencie wydarzyć poza iluzorycznym odczuwaniem bólu, to powrót do mojego ciała fizycznego. Zamknąłem się na przyjmowanie nowych dawek tej energii i zacząłem w szybkim tempie wypromieniowywać wcześniej te, które pobrałem wcześniej. Po kilku minutach byłem odporny na działanie tego kręgu, wcześniej trzymające mnie więzy puściły, a ja zrobiłem krok do przodu. Wróciłem do grupki istot i dowiedziałem się od nich, że właśnie o to chodzi – żeby w odpowiedni sposób poradzić sobie z energiami kręgów, a jako, że pochodzę z obszaru (miały na myśli fizyczność), w którym stosunkowo często doświadczamy różnych energii, które zawarte są w kręgach, to powinienem szybko przejść energetyczne przefazowanie fundowane przez kręgi.

Ponownie zrobiłem krok, aby wejść w pierwszy krąg, ale on już działał na mnie w tak lekkim stopniu, że bez problemu zrobiłem krok do przodu i kilka następnych, aby stanąć przed drugim kręgiem. Wszedłem w niego, a jego energie wprawiły mnie w stan głębokiego relaksu połączonego z odczuciem głębokiej miłości. Czułem się w tym miejscu tak błogo, że nie chciałem go opuścić. Czułem, że w tamtym momencie mam wszystko czego potrzebuję. Po mniej więcej kilku minutach ocknąłem się z transu i postanowiłem, że muszę wrócić do postawionego przede mną zadania. Spróbowałem wypromieniować energie okręgu, które przyjęło moje ciało astralne, ale nie było to możliwe, ponieważ przyjmowałem je w o wiele szybszym tempie niż byłem w stanie z siebie usunąć. Wpadłem na pomysł, żeby odpowiednio zrównoważyć to co odczuwam i skupiłem się na wizualizacji negatywnych emocji – m.in. nienawiści. Wizualizowałem je w mojej jaźni przez chwilę i to jak się nim poddaję, co sprawiło, że zamknąłem się na przyjmowanie energii odczuwanej jako miłość i mogłem skupić się na wypromieniowaniu tego, co pochłonąłem. Po kilkunastu minutach czułem, że jestem uodporniony na tą energię i zrobiłem krok do przodu przechodząc na drugą stronę kręgu. Dla pewności, czując radość, wróciłem do pierwszego kręgu, co wywołało śmiech istot, które mi się przyglądały. Pierwszy krąg ponownie na mnie nie oddziaływał, drugi tak samo.

Ustawiłem się przed trzecim kręgiem, który pokonałem bez najmniejszego trudu, tak samo jak kilka kolejnych. Jako podróżnik nabyłem wcześniej w pełny sposób umiejętności radzenia sobie z różnymi energiami – które akurat wypełniały te kręgi – więc nie stanowiły one dla mnie żadnego kłopotu. Usłyszałem przechodząc przez nie, że mieszkańcy mojego obszaru (fizyczności) i mojego miejsca (mieli na myśli planetę) zazwyczaj w przeciwieństwie do mnie, dobrze sobie radzą z dwoma pierwszymi, natomiast problem mają z kolejnymi kręgami.

Stojąc przed mniej więcej ósmym kręgiem wziąłem głęboki oddech, po czym zrobiłem krok do przodu i jedyne co za nim zobaczyłem to biała pustka. Nie było tam zupełnie nic, poza neutralną bielą. Krąg nie oddziaływał na mnie w najmniejszy sposób. Zrobiłem kilka kroków w jego głąb, dla pewności, ale szybko się wycofałem potwierdzając to, że coś jest nie tak.

Wycofałem się i podszedłem do grupki istot, która mi dopingowała. Jeden z nich zaprezentował mi jak ten krąg powinien zadziałać – przeszedł więc bez trudu przez wszystkie, które do niego prowadziły, a następnie przez ten problematyczny dla mnie, jednak nie trafił do białej pustki, a po prostu znalazł się po drugiej jego stronie, tak, jak było w moim przypadku i wcześniejszych kręgach.

Jedna z istot zwróciła mi wtedy uwagę, że w moich umiejętnościach dostrajania brakuje jednego drobnego elementu i poprosił, żebym odwiedził ich ponownie, gdy tylko go nabędę.

Nie za bardzo wiedziałem co mam wtedy zrobić, ponieważ do tej pory większość umiejętności po prostu pojawiała się u mnie samoistnie, a ja samodzielnie i trochę po omacku je rozwijałem.

Moje podejście do postrzegania i rozwijania umiejętności, zarówno nowych jak i tych, których przynajmniej podstawy już opanowałem przyniósł regres, który zdarzył się kilka tygodni później.

III. Wyczuwanie nadchodzącej zmiany.

Autor powyższej grafiki: Stuart Lippincott

Okres przed nadejściem regresu był dla mnie mocno wyczuwalny. Czułem lekkie zmęczenie podróżami – gdy do tej pory nigdy nie brakowało mi zapału. Zacząłem mieć wiele różnych obaw związanych z autentycznością stanu OOBE – mimo, że jako bardzo młody podróżnik dokonywałem wielu eksperymentów, które potwierdzały mi informacje o stanie OOBE.

Zacząłem też szukać odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjonalne, które zadają sobie podróżnicy mający już jakieś doświadczenie. Jednym z tego typu pytań jest: – czy dam radę przejść przez całą drabinę rozwojową, gdzie pierwszym szczeblem jest dotarcie do MTJ-a i zjednanie się z nim po śmierci fizycznej – gdzie już samo to jest bardzo skomplikowane jeżeli chcemy świadomie przejść przez cały ten proces.

Moja przyjaciółka Lupe, wymyśliła kiedyś test filozoficzno-myślowy, który w połączeniu z kilkoma innymi informacjami związanymi ze stanem, który przeżywają podróżnicy stojący o krok od regresu może potwierdzić to, że czeka ich regres. Test nazwała „Testem Cyphera”. Cypher to postać z filmu pt. Matrix, która to w pewnym momencie, po uwolnieniu się i poznaniu pradwy z filmowego uniwersum dotyczącej tego, że ludzie i ich umysły są kontrolowani przez inteligentne maszyny, wolał ją odrzucić i dla własnego komfortu ponownie zanurzyć się w sztucznym świecie, żeby nie musieć mierzyć się z trudami, jakie niesie ze sobą życie w prawdziwym, mało przyjaznym świecie.

W tym teście podróżnik, który jest świadomy wielu zjawisk związanych z podróżami i astralem, i który jednocześnie latami układa sobie w głowie puzzlową rozsypankę musi sobie zadać pytanie: czy chciałby z całej tej wiedzy zrezygnować, żeby prowadzić nieświadome i być może przez to bardziej komfortowe życie w fizyczności. Umysł podróżnika działa w ten sposób, że samo to pytanie wydaje się śmieszne i jedyną odpowiedź, którą pewnie każdy miałby ochotę wykrzyczeć to: nie! – inaczej jest jednak w momencie, gdy doświadczamy regresu. Wtedy podświadomie czujemy niepokój związany z astralem, który chcemy złagodzić ucieczką od podróży.

Regresu w żaden sposób nie jesteśmy w stanie przesunąć, ani ominąć. O tym, że on następuje decyduje albo nasz MTJ, albo elementy podświadomości naszego ciała astralnego, na które nie mamy wpływu.

IV. Regres.

Data: 02.04.2010

 

Pewnej nocy, dosyć rutynowo opuściłem swoje ciało fizyczne, choć sam proces oddzielenia był dla mnie trudniejszy niż zwykle, ale nie zwróciłem na to większej uwagi, znajdując się w Międzystanie. Byłem słabo dostrojony – nie dostrzegałem szczegółów otoczenia, ani nie wyczuwałem żadnych istot, czy Strażników w mojej „okolicy”. Miałem również problemy z określeniem poziomów energii mojego ciała astralnego, postanowiłem się więc trochę dostroić poprzez jedną ze standardowych metod, jaką jest dotykanie astralną dłonią obiektów, o wyrazistej fakturze jak np. chropowata ściana czy dywan. Ku mojemu zaskoczeniu ta metoda w tamtym momencie w ogóle nie zadziałała. Dosyć szybko pojawił się też Strażnik, który przeniósł mnie do OSPUO, co zauważyłem nie przez zmianę otaczających mnie energii jak to miało zazwyczaj miejsce, a przez rozbłysk światła i kilkusekundowe lekkie falowanie całego otoczenia. Czym prędzej postanowiłem opuścić ten OSPUO, ale ku mojemu zdziwieniu nie byłem w stanie tego zrobić.

Zacząłem się wtedy poważnie zastanawiać nad tym, dlaczego czynności z którymi wcześniej nie miałem najmniejszego problemu, teraz sprawiają mi spore trudności tak, jak gdybym zapomniał jak się to robi. Pierwszym krokiem, który chciałem wtedy zrobić, żeby rozwiązać zagadkę było sprawdzenie poziomów energii mojego ciała astralnego – co jest stosunkowo prostą czynnością – jednak ponownie, ku mojemu zaskoczeniu nawet to mi się nie udało. Zdezorientowany wróciłem do mojego ciała fizycznego, żeby zastanowić się co powinienem zrobić, żeby sobie pomóc.

 

Data: 04.04.2010

Z jeszcze większymi trudnościami niż 2 dni wcześniej, opuściłem moje ciało fizyczne. Wcześniej zakładałem, że jeden dzień przerwy w podróżowaniu lekko poprawi sytuację, jednak tak się nie stało. Planowałem lot do MTJ-a, żeby zasięgnąć jego porady, ale to wymaga pewnych umiejętności – inaczej jest w przypadku, gdy o pomoc pomoc poprosimy naszych kapryśnych pomocników. Będąc poza ciałem, wprawiłem się w stan lekkiej medytacji, po czym zacząłem niewerbalnie prosić ich o pomoc w dotarciu do MTJ-a. Dwójka z nich zjawiła się dosyć szybko. Stojąc przede mną i za mną, dotknęli moich ramion przekazując mi bardzo dużą dawkę energii, co ponownie (jak przed regresem) uruchomiło zmysły mojego ciała astralnego, co w konsekwencji – lecz nadal przy ich koniecznej pomocy – pozwoliło mi dotrzeć do MTJ-a.

Ja: dzieje się ze mną coś dziwnego, czuję, że moje ciało astralne jest bardzo osłabione, a niektóre z moich umiejętności po prostu zniknęły, tak, jakbym zapomniał o ich praktycznych aspektach, w mojej jaźni pozostała tylko teoria, z która nie jest dla mnie pomocna.

MTJ: nie ma w tym nic dziwnego. Żadna umiejętność, która nie jest pełna i poznana z różnych perspektyw nie jest dana na zawsze. Jeżeli w odpowiednim czasie nie rozwiniesz i nie poznasz wszystkich jej aspektów, to zaniknie dając ci szansę do tego, abyś przy kolejnej próbie zrobił to lepiej.

Ja: problem w tym, że nie potrafię określić tego, którą z umiejętności poznałem w jakim stopniu, oraz czym są jej postawy a czym stopień maksymalny.

MTJ: – z uśmiechem – problem w tym, że określenie tego, to też jedna z umiejętności, którą wcześniej się nie zainteresowałeś. Teraz będziesz miał szansę nadrobić to, a sam regres, którego doświadczasz, też jest nową wiedzą i nową perspektywą.

Ja: to od czego zaczynamy?

MTJ: cieszy mnie to, że nie czujesz zniechęcenia. Większość umiejętności będziesz musiał jednak opanować samodzielnie, ja pomogę rozpocząć ci podróż na nowo.

 

Rozbłysk białego światła, klik. Znalazłem się w miejscu, przypominające pole bitwy z I wojny światowej. Były to godziny poranne, prawdopodobnie wczesnej jesieni. Dookoła mnie było pełno błota, kropił lekki, chłodny deszcz. Byłem ubrany w żołnierski mundur, w dłoni trzymałem karabin (przypominający Springfield-a). Nagle usłyszałem niewerbalne słowa MTJ-a.

 

MTJ: wszystko co musisz zrobić, to przetrwać. Znajdujesz się w sztucznie wykreowanym miejscu przypominającym twoją fizyczność. Wszystkie istoty, które tutaj spotkasz też są sztucznymi kreacjami. Znacząca różnica pomiędzy tym miejscem, a twoją fizycznością polega na tym, że to miejsce w większym stopniu niż fizyczność będzie reagowało na twoje myśli i na twoją wolę.

Ja: co masz na myśli mówiąc, że mam przetrwać?

MTJ: to co zakładasz – zmienił ton na bardziej żartobliwy – nie daj się zabić!

Wyczułem, że MTJ zniknął z tego miejsca, pozostając biernym obserwatorem, którego rola sprowadzała się do resetowania całego obszaru, gdy tamto sztuczne ciało umrze, lub gdybym za bardzo oddalił się od możliwości osiągnięcia celu tego ćwiczenia.

Stałem przez chwilę w bezruchu, gdy nagle z za pleców usłyszałem okrzyki moich towarzyszy broni, które miały im dodawać otuchy w natarciu, które rozpoczynali. Minęło mnie biegnąc około kilkudziesięciu żołnierzy. Ja stałem w bezruchu zastanawiając się co mam zrobić, skoro moją misją jest „przeżyć”. Czy postawa defensywna, w której znajdę kryjówkę rozwiąże sprawę, czy lepsza będzie postawa ofensywna, w której wraz z innymi uczestnikami zdarzenia unieszkodliwimy naszego wroga.

Jako, że była to tylko symulacja, mogłem odłożyć na bok wszelkie rozterki moralne i skorzystać z opcji ofensywnej. Pobiegłem za moimi towarzyszami, gdzie po około trszystu-metrowym biegu zostałem postrzelony w udo. Ból był w pełni realny, jak przy większości tego typu naukach mojego MTJ-a, więc postanowiłem bardziej uważać na siebie. Po mniej więcej minucie od postrzelenia, sceneria zresetowała się, a ja znów stałem w punkcie startowym. Oglądaliście film pt. Edge of tomorrow (Na skraju jutra)?

Ponownie grupa żołnierzy stojących za moimi plecami wartko biegnie do przodu, ja jednak szedłem spacerkiem, żeby zobaczyć co wydarzy. Moi ziomkowie wbiegli za pagórek, dosyć szybko zostali zlikwidowani przez przeciwnika, a po kilkunastu minutach rozpoczęła się kontrofensywa przeciwnika, gdzie w moim kierunku biegła grupa wrogich żołnierzy, kończąc tamtą pętlę strzałem w mój brzuch.

Przez kilkanaście kolejnych pętli badałem teren i możliwości ukrycia się, lub jakiejkolwiek innej formy przetrwania. Kilkukrotnie próbowałem ukryć się w dosyć wysokich trawach, ale mój żywot kończyło wykrycie mnie, lub jeden z pocisków artyleryjskich. Cała dosyć krwawa i chaotyczna sceneria nie pomagała mi w skupieniu się nad rozwiązaniu problemu przed którym stanąłem.

W pewnym momencie postanowiłem na samym początku od razu usiąść i spróbować wprawić się w stan medytacji. Pierwsze dwie próby nie udały mi się, ponieważ mocno dekoncentrowało mnie mokre podłoże, ale przy trzeciej próbie postanowiłem odciąć się mentalnie od wszystkiego co mnie otacza – i wtedy udało mi się nie przejmować mokrym, zimnym, błotem na którym siadałem. Przy w pełni udanej próbie medytacji czułem jak dostrajam się do okolicy. Moje zmysły funkcjonowały wtedy ze wzmożoną aktywnością – byłem w stanie usłyszeć i zrozumieć rozmowy osób, które znajdowały się kilkaset metrów ode mnie. Każda z prób jednak nadal kończyła się moją śmiercią i zresetowaniem pętli.

Przełomem był pomysł, żeby dostroić się to otoczenia i zacząć lekko przefazowywać się do innego obszaru, podobnie jak robię to gdy znajduję się w Międzystanie i chcę przenieść się do innej częstotliwości, aby tam kontynuować lot do wcześniej obranego celu. Próba przefazowania nie udawała się, a dodatkowo na cały proces związany z medytacją miałem bardzo mało czasu, bo zaledwie kilkanaście minut. Po mniej więcej 50-60 próbach na tyle przyspieszyłem cały proces, że udało mi się osiągnąć stan wystarczająco głębokiej medytacji z jednoczesnym fazowaniem, że chwilę przed trafieniem we mnie kulą zamknąłem się w szczelnej sferze, która izolowała mnie od wzroku wrogich żołnierzy i od dotyku całej tamtej sztucznej fizyczności. Nagle usłyszałem rozmowę żołnierzy, mówiącą o tym, że gdzieś mnie tutaj widzieli wcześniej i że prawdopodobnie jestem wrogim snajperem przez co jeżeli mnie dorwą to łatwo mi nie odpuszczą + kilka słów sugerujących, że poddadzą mnie jakiejś formie tortur – co w połączeniu ze świadomością, ze ból w tym miejscu jest bardzo realny i odczuwany tak samo jak w naszej fizyczności – nie napawało mnie optymizmem.

Dosyć nisko nad ziemią przeleciały dwa samoloty, które kompletnie mnie zdekoncentrowały i wypadłem ze stanu transu. Wrodzy żołnierze znajdowali się kilkadziesiąt metrów ode mnie i nie było szans uratowania się, więc dla własnego komfortu postanowiłem użyć broni, którą miałem przy sobie.

W kolejnej pętli, spodziewałem się nadlatujących samolotów – które tym razem nie zdekoncentrowały mnie. Miałem wtedy w mojej jaźni nastawienie, które sprawiało, że na to co się stanie poczekam z zaciekawieniem, a nie ze strachem. Po mniej więcej godzinie znajdowania się w stanie jednoczesnej głębokiej medytacji i czuwania, działania wojenne ustały, a ja przeniosłem się przed oblicze mojego MTJ-a.

 

Ja: udało się, ale tak naprawdę nie odkryłem niczego nowego – korzystałem z metod, które znałem wcześniej

MTJ: i o to właśnie chodziło, żebyś wykorzystał swoją wiedzę, ale od innej strony. Do tej pory nie miałeś okazji do tego, żeby nauczyć się przyspieszać proces związany z medytacją czy dostrojeniem, ponieważ prawie zawsze miałeś ku temu odpowiednio komfortowe warunki. Tutaj musiałeś się nauczyć jak robić to w trochę inny sposób, co dodatkowo rozwinęło tą umiejętność.

 

Na wszystkie nabyte do tej pory umiejętności, do których tymczasowo straciłem dostęp musiałem spojrzeć z innej perspektywy i wykorzystać je w innych niż dotychczas warunkach. Efektem takiego podejścia było to, że musiałem nabyć kilka nowych umiejętności – jak np. nowe podejście do kwestii odpowiedniego oddychania podczas medytacji – aby móc rozwinąć te, które już znałem.

 

Cały proces regresu trwał kilka miesięcy. Był to okres intensywnego poszukiwania i główkowania. W całym procesie bardzo pomogło mi rozpisanie sobie wszystkich umiejętności, zrobienie notatek w stylu instrukcji dla osoby trzeciej, w których szczegółowo opisywałem różne metody i próba skonsolidowania ich, odrzucając czynności, które były niepotrzebne, lub w drugą stronę – rozwijając niektóre z umiejętności w ten sposób, aby pełniły dodatkowe role. Przykładem może być tutaj umiejętność określania poziomu energii mojego ciała astralnego, którą zacząłem rozwijać w różnych kierunkach, skupiając się na różnych informacjach płynących z ciała astralnego, które mogły mi pomóc określić stan energii. Efektem procesu było to, że nauczyłem się wtedy nie tylko określać owe stany energetyczne u mnie, ale też u innych istot, włącznie ze Strażnikami, co pomagało mi później w jeszcze szybszy sposób pozbywać się ich.

 

Po zakończeniu procesu, przypomniałem sobie o sytuacji związanej z „kręgami energii” i kierując się ciekawością postanowiłem wrócić do tego miejsca, aby dokończyć to, co kilka miesięcy wcześniej zacząłem.

V. Ponowne odwiedziny Obszaru Dryfów.

Autor powyższej grafiki: Stuart Lippincott

Poznane od nowa i w szerszym stopniu umiejętności pozwoliły mi z łatwością dostroić się do Obszaru Dryfów. Tym razem sam obszar wyglądał dla mnie ciut inaczej – dostrzegałem znacznie więcej różnych form energii, z którymi pierwszy raz mogłem wchodzić w różne interakcje. Dotarłem ponownie do miejsca, w którym były energetyczne kręgi. Dla mnie czas przesunął się o kilka miesięcy, natomiast w tym obszarze minęło nie więcej niż kilka minut. Grupka wcześniej poznanych istot była w trakcie przechodzenia prze kręgi, gdy jeden z nich krzyknął do mnie:

– szybko wróciłeś! jesteś gotowy?

Odpowiedziałem mu, że jestem, po czym bez trudu dotarłem do wcześniej problematycznego dla mnie kręgu, uśmiechnąłem się i zrobiłem krok do przodu, żeby do niego wejść. Okazało się, że zawarte w nim energie bardzo szybko zmieniały swoje częstotliwości, ale tym razem szybie dostrojenia nie były dla mnie problemem. Wprawiałem moje ciało astralne w zmienne częstotliwości kręgu, tak, aby być w ciągłym dostrojeniu do niego, a po kilku minutach zrobiłem kolejny krok, wychodząc z jego pola. Udało mi się to bez trudu. Kolejne kręgi też nie stanowiły dla mnie dużego wyzwania.

Po przekroczeniu ostatniego, przeniosłem się do miejsca oddalonego o kilka metrów od krawędzi stromego klifu o którego zbocze rozbijały się fale morskie. Około trzydziestu istot, w tym te, które przekraczały ze mną bramy kręgów. Zostałem z serdecznością zaproszony do tego, abym usiadł z nimi. Istoty dyskutowały na temat krążących nad niebie energii, próbując ustalić skąd wzięły się nowe energie, których wcześniej nie dostrzegali, oraz w jaki sposób i do czego mogą je wykorzystać. Rzucali różnymi pomysłami, po czym zapytali mnie. Przed regresem nie powiedziałbym im nic, czego sami nie wiedzieli, natomiast to doświadczenie dało mi dodatkową wiedzę, która okazała się dla nich dosyć cenna, więc tym chętniej, ze szczegółami im o wszystkim opowiedziałem. Po powrocie do ciała zastanawiałem się czy na tej znajomości więcej zyskali oni, czy ja, jednak z obecnej perspektywy myślę, że przez to, że doświadczyłem sytuacji z kręgami w połączeniu z późniejszym regresem, to ja zyskałem o wiele więcej.

VI. Rodzaje regresów.

Regres związany z podróżami to dosyć rozległy termin, który może charakteryzować się różnymi oddziaływaniami. Może to być regres głęboki, w którym tracimy podstawowe umiejętności, jak wywoływanie wibracji i opuszczanie ciała – lecz jeżeli dobrze opanowaliśmy te umiejętności kilka lub wiele lat wcześniej, to dosyć szybko odzyskamy pakiety związane z tą umiejętnością. Może być to również regres płytki/częściowy, w którym tracimy pewien obszar umiejętności, jak np. odczyt identów czy fazowanie pomiędzy różnymi obszarami. W większości przypadków dotyczą one właśnie utraty (czasowej) pewnych umiejętności, więc gdy doświadczycie tego, to nie marnujcie czasu na poznanie przyczyn tego stanu rzeczy, tylko od razu zabierzcie się na poznawanie danej umiejętności od nowa – wspominając przy tym czasy, gdy rzeczywiście robiliście to po raz pierwszy 🙂

Nie należy jednak tematu regresu łączyć z porażkami początkujących podróżników, którzy po jakimś czasie mają problem np. z wywoływaniem wibracji lub z samym oddzieleniem się od ciała fizycznego, ponieważ przyczyny tego są z goła inne i właściwym jest wiązanie ich np. z deficytami energetycznymi ciała astralnego, lub z błędnie wykonywanymi poszczególnymi etapami wywoływania stanu OOBE lub/i wibracji.

VII. Słowo do Podróżników.

Moi Drodzy. Regresy mniejsze i większe, dłuższe i krótsze – mniej i bardziej denerwujące 🙂 – są czymś czego doświadcza każdy z nas – niezależnie od tego czy należy do grupy Zielonych czy Niebieskich. Są one elementem nauki, a nie przeszkodą i tak należy traktować. Gdyby nie one, to podążalibyśmy z rozwojem swoich umiejętności wciąż przed siebie, bez chwili na refleksję i uzupełnienie czy udoskonalenie spraw, które w danych momentach stają się dla nas – często błędnie – oczywiste.

Nie dam Wam żadnych rad w jaki sposób sobie poradzić z regresami, bo mogą one przybierać różne formy, aczkolwiek odpowiednie nastawienie i chęć do walki z własnymi słabościami lub mylnymi przekonaniami – które w trakcie regresu mamy okazję naprostować – na pewno ułatwi Wam zadanie. Traktujcie regresy jako checkpointy lub kamienie milowe w Waszym rozwoju, a nie karę, bo to byłoby niewłaściwie spojrzenie na tę sprawę. Dodatkowo regres to dla nas cenny komunikat – choć jego wartość dostrzegamy zazwyczaj dopiero po czasie.

Jeżeli zastanawiacie się ile ja regresów mam za sobą, to dla otuchy napiszę Wam, że kilka ich było – i żaden nie zniechęcił mnie do podróżowania i co być może ważniejsze, od mniej więcej dwóch miesięcy jestem w trakcie kolejnego, który mam nadzieję zakończyć za 3-4 miesiące.

Mocno trzymam za Was kciuki i zostawiam sekcję komentarzy do Waszej dyspozycji.

Ps. czy zrobimy sobie Live-a związanego z regresami? Pewnie, że tak. Co powiecie na sobotę (11.06), o godzinie 21:00?

Pytania związane z kwestią regresów możecie przesyłać na mój e-mail: kontakt@podroze-astralne.pl – postaram się na nie odpowiedzieć na live.

Subscribe
Powiadom o
53 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
ziborg
4 miesięcy temu

Te zagadnienie regresów, przypomina bardzo ćwiczenia z zakresu „powrotów do podstaw „, które mój mistrz Kung-fu miał zwyczaj prowadzić.

1 rok temu

Mylisz chopie OOBE z reinkarnacja.Tok myslenia Twojego jest ok .Ale nie uwazam zebyś był w astralu .Wiedze masz ale mylisz sie w niektórych sprawach to kupy sie nie trzyma.
ps:btw nie odpsuje na maile tak jak Ty nie pokazujesz twarzy maila podaje bo wymagane do publikacj.pozdrwiam

Vax
1 rok temu

Naprawdę dobry artykuł. Co prawda ja jeszcze nie jestem podróżnikiem ale myślę, że gdy będzie mnie dotyczyło zjawisko, które opisałeś będe miał większy spokój ducha z tym co mnie spotyka.

1 rok temu

Ciekawostka.
Pytałem niedawno innego podróżnika z, jak twierdzi, kilkudziesięcioletnim stażem o permanentny strach, o którym wspominałeś u Janusza. Poniżej cytat.

Do you feel fear during astral projections?
If yes, what it is like?

No fear during AP. Nowadays, I allow my self to feel only a mild excitement. Fear and other extreme emotions will only end your AP early.

Sam nie umiem astralować, jednak lubię słuchać innych w internetach.

1 rok temu

Hej. Świetny artykuł, rozjaśnił mi bardzo wiele w tym co spotkało mnie 2 lata temu. Naprawdę doceniam to co robisz dla latających podróżników jako jeden z niewielu lub jedyny w Polsce. Pzdr. Raven.

1 rok temu

Cześć Mateusz. Z całego serca dziękuję Ci za ten artykuł. Dla mnie osobiście to najważniejszy artykuł na Twojej stronie. Jestem w trakcie drugiego regresu. Trwa on u mnie już prawie pół roku i z bezsilności doprowadza mnie do mieszanki depresji i rozpaczy. Dzięki Tobie i temu artykułowi wiem już, że regresy występują też u innych podróżników i nie jestem z tym osamotniony. Niskie ukłony za wskazówkę jak sobie z nim poradzić, czyli: po prostu nauczyć się od nowa i na inny sposób umiejętności, które straciliśmy. Tak proste, a tak trudne żeby na to wpaść bez pomocnej dłoni. Artykuł przeczytałem co… Czytaj więcej »

1 rok temu

Cześć Mateusz, dziękuje bardzo serdecznie, że mimo wielu z pewnością obowiązków rodzinnych i zawodowych znów znalazłeś czas dla nas, dzieląc się tak ważną dla świata wiedzą i doświadczeniem. Chapeau bas! Mam pytanie: jak mylisz, czy istnieje tutaj pewna analogia do świata fizycznego? W moim życiu fizycznym dokonał się pewien radykalny regres umiejętności, związany z moim byłym zawodem, zmuszający mnie do podjęcia kolejnej intensywnej edukacji i pójścia dalej zupełnie inną drogą, która wszakże bardzo mocno związana była z psychologicznym zrozumieniem owej blokady. Twój artykuł mocno mi uświadomił, że być może i w fizycznym świecie działają nieraz podobnie mechanizmy inicjujące nowy, głębszy… Czytaj więcej »

1 rok temu

Livy, warsztaty, książka…
Mateusz, nawet jeśli strona ożywa raz na pół roku, to można powiedzieć, że rozwój jest „skokowy”. Pozdrawiam i dziękuję za kolejny artykuł, do którego czytania się właśnie zabieram,

1 rok temu

Dziękuję bardzo, że znalazłeś trochę czasu i przesłałeś nowe informacje. Jestem pełna podziwu… praca, rodzina, obowiązki i jeszcze zechciałeś o nas pamiętać. Wdzięczna jestem bardzo.

1 rok temu

Witaj.Napisz coś na temat oddychania w czasie medytacji.Wwiększąści z nas przydała by się taka wiedza.
Wspomniałeś o deficycie energi ciała astralnego,jak w takim razie je wzmocnić.