Znajome miejsce

I. Drugie spotkanie z Lupe i Bletem.

Data: 07.11.2009
Mój wiek: 20 lat

 

Po dosyć intensywnym dniu postanowiłem odpocząć na fotelu. Bez komputera, bez telewizora, i z wyłączonym telefonem. Gdy tylko na nim usiadłem poczułem lekkie mrowienie będące zapowiedzią wibracji. Pomyślałem wtedy: „nie teraz”, ale mrowienie nie ustępowało, a w momencie gdy chciałem je przerwać moje ciało fizyczne raz po raz było plątane przez paraliż, który nie pozwalał mi się ruszyć. Po kilku minutach mrowienie zmieniło się w regularne wibracje. W momencie gdy te przeistoczyły się z chaotycznych w usystematyzowane poczułem uderzenie w moje plecy, co spowodowało, że wystrzeliłem z fotela upadając na podłogę. Zdezorientowany szybko wstałem, odwróciłem się, żeby wrócić na fotel, jednak tam zobaczyłem moje fizyczne ciało. Uświadomiłem sobie, że jestem w Międzystanie, mimo, że czułem się dokładnie tak, jakbym był w moim ciele fizycznym i to nim kierował, a nie ciałem astralnym.

Poczułem, że w moim pobliżu znajdują się jakieś istoty. Gdy skupiłem na nich swoją uwagę i zacząłem się do nich dostrajać, usłyszałem ich śmiech i rozpoznałem barwę niewerbalnego głosu.

 

Lupe: Blet, miałeś zrobić to delikatnie!

Blet: nie mogłem się powstrzymać, nieźle poleciał

Lupe: haha, poleciał jakby nie spodziewał się tego, że może się to wydarzyć, ale może nie dokuczajmy mu już

Ja: znów się ze mnie naśmiewacie? – zapytałem z przekorą

Lupe: nie, bez obaw, ale jak na nawigatora, to łatwo dałeś się podejść

Ja: nawigatora? znów te zagadki?

Blet: opowiemy ci później, teraz mamy gościa.

Owym gościem okazał się Strażnik, który przybrał formę młodego, eleganckiego mężczyzny, który był ubrany w czarne spodnie i białą koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami. W palcach trzymał żyletkę. Jego ręce oraz stopy ociekały krwią. Młodzieniec podszedł do nas, po czym powiedział, że będzie nas ścigał nawet gdy wrócimy do naszych ciał fizycznych zmieniając nasze życie w kosz… w tym momencie wtrąciła Lupe: – facet, ja już kiedyś ci mówiłam, żebyś mi nie przeszkadzał. Strażnik wpadł w furię, wykrzykując w naszym kierunku przeraźliwe słowa w niezrozumiałym dla mnie języku, brzmiącym trochę jak język aramejski. Miałem wtedy wrażenie, że krzyczy tak głośno, że zaraz eksploduje całe odbicie fizyczności znajdujące się w Międzystanie. Lupe, która stała na przedzie odwróciła w naszym kierunku głowę i poprosiła żebyśmy cofnęli się kilka kroków w tył. Poczułem się wtedy bardzo niepewnie, jak gdyby była to zapowiedź poważnych problemów. Wtedy Lupe, bez najmniejszego wysiłku utworzyła wokół siebie i Strażnika bańkę, będącą czymś na kształt niewielkiego OSPUO. Lupe wewnątrz bańki potrafiła poruszać się z ogromną prędkością, ruchy Strażnika natomiast były mocno spowolnione. Blet widząc moje zdziwienie i lekki zachwyt tą „sztuczką” powiedział:

Blet: to jest jej sfera i to ona w niej rządzi, a ten Strażnik jest w niej jedynie gościem, który gra według zasad swojego gospodarza. Cóż za ironia prawda?
Ja: Tak. Chyba tak – dodałem z niepewnością.

Lupe spokojnym, pełnym zrozumienia głosem zapytała Strażnika: skąd w tobie taki upór. Jestem samoświadomą istotą, która rozumie twoją rolę. Dlaczego ty nie rozumiesz mojej?
Strażnik nie odzywając się, jednak ze wzrokiem pełnym gniewu próbował złapać Lupe. Strażnik był jednak bez szans, ponieważ Lupe w mgnieniu oka ustawiła się za jego plecami, a ten na sam obrót potrzebował mniej więcej kilku minut w momentach gdy Lupe celowo go spowolniała.
Lupe: masz świadomość, że kiedyś będziemy grali w jednej drużynie? Być może będziemy wtedy przyjaciółmi, niestety w tym momencie nie jest to możliwe więc przyjmij moje przeprosiny.
Strażnik w niecenzuralnych słowach zapewnił, że jej przeprosiny nie są mu do niczego potrzebne.

Lupe: Szukam wybaczenia nie po to, żeby tobie było lepiej. Robię to po to, żeby było mi łatwiej, bo wiem, że przez dłuższy czas się nie spotkamy, a polubiłam nasze rozmówki. Rozumiem również, że mimo wszystko jesteście czasami potrzebni.

Po wypowiedzeniu tych słów i przesłaniu buziaka w kierunku Strażnika Lupe kiwnęła głową do Bleta i wypchnęła Strażnika ze swojego OSPUO, a ten przechodząc przez ściany bańki przeszedł jak przez tarkę, która wydarła z niego ogrom różnych form energii. Blet zaczął wchłaniać wirujące energie rzucając do mnie: częstuj się. Podszedłem i wystawiając rękę zacząłem obserwować jak jedna z form energii, koloru fioletowego zaczęła ją oplatać, po czym wchłonęła się wewnątrz mojego ciała astralnego. Poczułem wtedy ogromne ożywienie, jak gdybym wypił kilka mocnych kaw. Moje dostrojenie zwiększyło się w bardzo dużym stopniu. Przez krótkie chwile, jakby migawkami słyszałem wszystkie myśli Lupe i Bleta. Bańka uwalniała coraz więcej kolorowych, energetycznych nici, które z chęcią chciałem wchłaniać. Bardzo szybko okazało się jednak, że nie mogę robić tego bez ograniczeń. W pewnym momencie jedna z form energii oplotła moje ciało astralne, ale nie została wchłonięta. Lupe zauważając to powiedziała do mnie chłodnym tonem – nigdy nie bierz więcej niż jesteś w stanie sensownie wykorzystać. Astral dąży do równowagi, w której ilość wpływów, musi być równa ilości wypływów. Nazywane jest to procesem zero-przepływowym. Bądź jego częścią, a znacznie szybciej będziesz się rozwijał.

 

Po zakończonej „zabawie” z energiami wróciłem do słów Lupe na temat mojej roli jako nawigator.

Ja: Lupe, dręczy mnie ciągłe odczucie, że biorę udział w wydarzeniach, których nie potrafię zrozumieć, ponieważ nie jestem tym, kim być może powinienem być. Czuję, że muszę zacząć od początku. Od samego początku i jest to jedyna droga, żebym mógł w pełni uczestniczyć w sprawach, które dla was są jak sądzę rutyną.

Blet: przetworzyłeś już pakiet wspomnień, które otrzymałeś podczas naszego pierwszego spotkania?

Ja: tak, ale nie są one dla mnie w pełni zrozumiałe. Nie potrafię ich chronologicznie ułożyć przez co wiele zdarzeń oceniam jako mniej wartościowe niż zapewne były. Trudno mi ułożyć jednolitą układankę z dziesiątek tysięcy drobnych elementów.

Lupe: z czasem puzzle ułożą się same, bez obaw. Przez długi czas pełniłeś rolę podróżnika, który wyznaczał optymalne trasy podróży, tak, aby dotrzeć do odległych miejsc bez niepotrzebnych kłopotów. Potrafiłeś dobrze fazować i przewidywać kolejne kroki na trasie podróży. Blet i ja łapaliśmy twój sygnał i po prostu lecieliśmy za tobą.

Ja: czy to znaczy, że potrafiłem swobodnie poruszać się po różnych rejonach Astralu?

Blet: mocno upraszczając sprawę – tak właśnie było.

Ja: rozumiem, że tworzyliśmy jakąś grupę. Jakie role wy w niej pełniliście?

Blet: zajmowaliśmy się z Lupe dokładnie tym, co przed chwilą widziałeś i dodatkowo kilka drobiazgami.

Lupe: Mateuszu, dalej pełnimy te same role, z tym, że chwilowo bez ciebie. Ja potrafię sprawnie polować na istoty, które są w danym obszarze niepożądane i które później stawały się dla nas dawcami niektórych energii.

Blet: a ja tą energię szczelnie magazynowałem i uwalniałem w odpowiednich momentach naszych podróży.

Ja: Ok, nasze role chyba rozumiem, ale na razie nie będę pytał jakie były cele naszych podróży, bo to raczej przerośnie moje obecne możliwości poznawcze.

Lupe: sądzę, że o wiele bardziej frapuje cię to, w jaki sposób sobie sprawnie radzić ze strażnikami, prawda?

Ja: – pytając pół żartem – czy aby na pewno zadawanie mi pytania, co do którego masz pewność, ponieważ wyczytałaś je bezpośrednio z mojej jaźni jest uczciwe?

Lupe: – zaśmiała się i odpowiedziała – twoja perspektywa nie jest właściwa. To, że ja czy ktokolwiek inny ma wiedzę związaną z twoimi myślami nie oznacza, że chce tobą manipulować. Po prostu wiele istot potrafi wyczytać również twoje zagubienie i komunikować się z tobą w sposób, który będzie dla ciebie komfortowy.

Ja: – śmiejąc się – no to udało ci się sprawić, że poczułem się komfortowo. No dobra, to opowiedz mi o walce ze Strażnikami.

Lupe: trudno nazywać to walką, ponieważ w starciu z kimś bezbronnym nie ma dwóch ścierających się sił. Jednak o tym, że są oni w stosunku do nas bezbronni musisz się dowiedzieć z własnych doświadczeń. Wtedy będziesz miał pewność co do tego, a oni bardzo często żerują na naszych cieniach wątpliwości.

Ja: no dobrze, ale zamknęłaś go w swojej bańce, jak to zrobiłaś?

Lupe: kiedyś poznasz i zrozumiesz jak działają energie w Astralu. Energie są wszystkim i nie istnieje nic, co energią nie jest. To w zależności od użycia danej energii otrzymujemy dane wyniki. Strażnicy mają określoną pulę energii, których mogą używać. Jeżeli masz tego świadomość, a dodatkowo sam potrafisz energiami odpowiednio zarządzać, stajesz się w stosunku do Strażników wszechmocny. To trochę jak w grze w kamień, papier i nożyce. Co gdyby dołożyć do tej gry np. garnek, do którego można wrzucić i papier i kamień i nożyce?

Ja: garnek zawsze wygra?

Lupe: tak. Ale garna używać możesz tylko Ty. Dopóki dopóty go nie użyjesz twój rywal nie będzie świadomy, że garnek w ogóle istnieje, ale kiedy już go zobaczy i zrozumie, że przegrał nie sprawi, że sam będzie mógł go kiedykolwiek użyć. Nazywamy to sferami indywidualnego oddziaływania.

Ja: rozumiem. Dla mnie na ten moment problem stanowi nawet to, że nie potrafię odróżnić energii, nie wiem co je charakteryzuje, bo jak zauważyłem dwie energie o tym samym kolorze, intensywności czy fakturze mogą mieć zupełnie inne oddziaływania. Pewnie te różnice są bardzo subtelne i być może w tym rzecz.

Lupe: – z uśmiechem na ustach – przestań tak wszystko analizować! Te różnice wcale subtelne nie są. Różnice są ogromne, po prostu nie jesteś jeszcze wyczulony na nie. Dla istot niematerialnych, które przybywają do fizyczności, początkowo każdy typ materii jest tym samym. Żelazo, woda, lód, ogień, światło, dźwięki, są dla nich dokładnie tym samym i nie widzą pomiędzy nimi różnic. Dla nich to jedna i ta sama energia. Dla nas nie, ponieważ potrafimy odpowiednio interpretować materię i wyodrębniać różne jej typy m.in. przy pomocy naszych zmysłów fizycznych.

Po lekkiej zadumie z mojej strony, Lupe kontynuowała.

Lupe: utworzę teraz małą sferę, wejdź do niej i wspólnie przejrzyjmy Rotę.

Lupe utworzyła świetlistą kulę, która była jednocześnie oślepiająco biała i niepromenująca. Jest to zjawisko, które trudno opisać i które w znanej nam, 4-wymiarowej fizyczności nie ma prawa występować. Światło powstawało jakby z znikąd kreśląc wyraźny kontur okręgu, i kierowało się do środka. Wszedłem do środka. Lupe poinformowała mnie, że to miejsce jest odporne na czynniki zewnętrzne w tym na zjawisko czasu fizycznego (znajdowaliśmy się wtedy w Międzystanie, w którym czas fizyczny obowiązuje), więc w spokoju mogliśmy przejrzeć to co chciała mi pokazać.

Lupe pokazała mi jedno ze swoich wspomnień, w którym podczas walki ze Strażnikiem Sadystą, który ją złapał i przy pomocy ostrych krawędzi kartek papieru przecinał skórę na jej szyi. Przecięcia skóry są sporą fobią Lupe, Strażnik sprawnie to zidentyfikował i wykorzystał. W pewnym momencie, gdy Lupe nie miała już siły na walkę, a odczuwalny przez nią strach był tak paraliżujący, ze powoli rozpoczynał się proces automatycznego powrotu do ciała fizycznego, zaczęła dostrzegać promienie czerwonego i niebieskiego światła. Wyciągnęła dłoń, aby dotknąć niebieskich promieni i zauważyła wtedy, że zachowują się one jak ciało stałe, które potrafi gromadzić się w pewnych obszarach przestrzeni i które można trzymać w astralnej dłoni, a w odpowiednim momencie uwolnić. Następnie całe otoczenie w którym znajdowała się Lupe, włącznie ze Strażnikiem zaczęły poruszać się momentami w zwolnionym tempie. Lupe dostrzegła, że Strażnik używa do swoich celów niebieskich i czerwonych form energii, a także to, że z odpowiedniego łączenia dwóch kolorów powstaje kilka kolejnych, o różnej strukturze. Wcześniej niedostrzegalne przez nią energie, stały się nagle namacalnie widzialne.

Ból i strach, którego doświadczyła wtedy Lupe stał się katalizatorem przemian. Paraliż wewnętrzny, który wtedy przeżyła uruchomił w jej ciele astralnym automatyczne procesy, które w celu ochrony zaczęły syntezować jej wewnętrzne energie dając jej do dyspozycji dodatkowe narzędzia. Tego typu umiejętności nie jesteśmy w stanie nauczyć się w żaden inny sposób niż przez samodzielne doświadczenie tego. Tak samo jak nie da się wyzbyć tremy czytając o tym, czym trema jest i jak sobie z nią radzić. Oczywiście teoria może pomóc, jednak jedynie praktyczne zmierzenie się ze sprawą da jakikolwiek efekt.

 

Po zakończeniu przeglądania Roty, Blet powiedział do nas: stygniecie, a następnie zwrócił się do Lupe: – żegnamy się czy lecimy dalej?

Blet miał na myśli to, że kończy się nasz czas w Międzystanie i jeżeli chcemy kontynuować spotkanie, musimy przenieść się w bardziej energetyczne miejsce, gdzie zjawisko czasu fizycznego przestanie nas obowiązywać. Powiedziałem z podekscytowaniem: – lecimy!

II. Archipelag.

Autor powyższej grafiki: ShahabAlizadeh

Blet: no to prowadź Mateo

Ja: śmiejąc się – Mateo?

Lupe: powiedz co podpowiada ci intuicja. Gdzie i jak musimy lecieć.

W mojej głowie pojawiła się krótka migawka pokazująca z trzeciej osoby jak lecę rozpędzony w dowolnym kierunku i nagle znikam.

Lupe: świetna wizja. Zróbmy to!

Skumulowałem w sobie trochę energii po czym wystrzeliłem jak z procy, lecąc tak szybko, że przestałem dostrzegać cokolwiek wokół mnie. Wszystko co widziałem było rozmytą, szaro-żółtą plamą.

Lupe: świetnie! teraz włącz lekkie fazowanie.

Miałem wtedy bardzo małe umiejętności związane z fazowaniem, więc nawet mój największy wysiłek był jedynie „lekkim fazowaniem”. Nagle otoczenie zmieniło kolor na różowy w różnych jego odcieniach i usłyszałem głośne: puf, puf, puf… po jednym „puf” zawsze gdy przebijałem jedną z nieznajomych mi wtedy warstw.

Dotarliśmy do miejsca, które przypominało archipelag. Rozciągał się on na sporym obszarze, wszystkie wysepki były stosunkowo niewielkie, z prawie białym piaskiem i roślinnością przypominającą falujące na wietrze, wątłe grzyby.

Blet: no i widzisz, udało się

Ja: trochę po omacku, ale tak, udało się – odpowiedziałem lekko dumny ze swojego małego-wielkiego wyczynu

Blet: łap i przejrzyj to

 

Blet przesłał mi kolejną rotę, którą z chęcią przejrzałem. Dotyczyła ona naszej znajomości z „moich” poprzednich wcieleń. Całość oglądałem z perspektywy trzeciej osoby, widząc naszą trójkę. Wspólnie przelatywaliśmy przez obszar w którym wiał silny, energetyczny wiatr, z jakby metalowymi opiłkami, które drapały, a chwilami wręcz szarpały nasze ciała astralne. Blet raz po raz uwalniał kolejne dawki energii, które natychmiastowo były przez nas wchłaniane i reperowały zewnętrzne powłoki naszych ciał astralnych. Moja rola sprowadzała się do wskazywania w którym kierunku 4-osiowej przestrzeni – w naszej fizyczności dostrzegamy jedynie 3 osie/wymiary przestrzenne – przez co tamto miejsce było dosyć złożone w swojej strukturze i trudno dokładnie je opisać tak, aby było to dobrze zrozumiane. Lecieliśmy z bardzo dużą prędkością, ponieważ chcieliśmy jak najszybciej opuścić to miejsce, jednak podróż trwała w moim odczuciu kilka godzin. Manewrowaliśmy pomiędzy dużymi chmurami ostrej energii, a istotami, które reagowały na każdą, nawet najmniejszą emocję, która się z nas wydobywała. Owe istoty odznaczały się silnymi różnicami w ich wyglądzie – zupełnie jakby były to istoty mocno zróżnicowane gatunkowo. To co je łączyło, to chęć oderwania z nas chociażby jednej, niewielkiej nici energetycznej. Tych istot było jednak tak wiele (na pewno ponad setki tysięcy), że musieliśmy bardzo uważać, bo szybko mogły zakończyć nasz lot. Nagle w pewnej odległości od nas zaczęła formować się dziwna chmura, która odpychała od siebie problematyczne dla nas energie. Zaleciłem żebyśmy wlecieli do środka. Ten zabieg przeniósł nas (czyt. teleportował) na pewną odległość, wprost w pobliże ogromnej istoty, utworzonej z nagromadzenia tamtejszego wiatru. Spojrzałem w kierunku Lupe i Bleta mając na myśli słowo: „ups”. Zaczęliśmy uciekać w różnych kierunkach, tak jakby każde z nas dokładnie wiedziało w jaki sposób mamy to rozegrać. Z perspektywy trzeciej osoby wyglądało to jakby olbrzym próbował złapać latające wokół niego muchy. Z chmury promieniującej energii naszego przeciwnika potrafiłem odczytać jego zamiary, więc na bieżąco będąc w myślowym połączeniu z moimi towarzyszami informowałem ich jak mają unikać schwytania. W pewnym momencie poczułem szybki spadek energii, a następnie głęboki paraliż, który sprawił, że nie mogłem się ruszyć w najmniejszy sposób. Dodatkowo czułem, że klarowność mojego perceptu spada, zupełnie jakbym był coraz bardziej upojony alkoholem. Mogłem natomiast obserwować wszystko co wokół mnie się działo. Zostałem wtedy schwytany przez olbrzyma i byłem uwięziony w jego energetycznym uścisku. Co prawda mogłem wtedy przefazować się do innej częstotliwości i uciec mu, nie mogłem jednak zostawić moich przyjaciół. Lupe spojrzała na to co mnie spotkało i wypowiedziała do mnie z lekkim uśmieszkiem: „no dzięki!”, a następnie próbowała utworzyć sferę i złapać w nią olbrzyma, jednak nie udawało się jej to. Za każdym razem gdy zaczynała ją formować, olbrzym jednym ze swoich wielu ramion rozwiewał energetyczną sferę jak dym na wietrze. Po kilku nieudanych próbach Lupe również została schwytana i pogrążona w paraliżu. Blet wypromieniował wtedy z siebie cały zapas zebranej energii i strzelił nią w kierunku olbrzyma sprawiając, że ten przefazował się do innej częstotliwości znikając z tej lokalizacji. Paraliż puścił, mój percept znów był klarowny i wtedy dostrzegłem, że jesteśmy otoczeni przez morze tego typu olbrzymów, którzy podążali powolnym krokiem w naszym kierunku. Złapałem Lupe i Bleta za ich niefizyczne nadgarstki i intensywnie zmieniając kierunki i prędkości leciałem trasą, która pozwalała zbierać po drodze drobiny wirujących cząstek energii, która pozwalała nam kontynuować lot. Fazowałem też pomiędzy różnymi częstotliwościami tej wielopoziomowej płaszczyzny, jednak cały czas grupa drapieżnych istot leciała za nami, kierując się moim identem (tak samo jak Penny leciała za moim synem). Zrobiłem nagły zwrot lecąc po wszystkich płaszczyznach tego rejonu, nagle mocno zwolniłem, żeby cała grupa naszych prześladowców wiedziała gdzie jesteśmy, szczelnie zamknąłem nas w bańce używając do tego Metody Czarnej Sfery i przez chwilę obserwowaliśmy dezorientacje naszych przeciwników, którzy powoli zaczęli znikać przefazowując się do innych obszarów. Po pewnym czasie i po kilku Głębokich fazowaniach znaleźliśmy się w tym samym miejscu, w którym Blet przesłał mi rotę. Archipelag wyglądał dokładnie tak samo, wiał tam przyjemny wiatr i panowała ogólna cisza, a jedyne co dało się słyszeć, to szum fal jasnofioletowego oceanu. Po przybyciu na miejsce spojrzeliśmy na siebie po czym wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać. Niepohamowany śmiech trwał dłuższą chwilę, podczas której wycieńczeni leżeliśmy na piasku, raz po raz spoglądając na siebie i ściskając swoje dłonie. Część pustki, którą miałem w sobie od urodzenia (fizycznego) i która była codziennym kamykiem w bucie została zapełniona. Czułem, że jesteśmy jednością i to było wtedy dla mnie najważniejsze.

Rota dobiegła końca, a Blet powiedział: – widzisz przyjacielu, są miejsca, które od dawna znamy.

Ja jakby z automatu odpowiedziałem: – tak… i są wyspy do których kluczy jeszcze nie mamy – nie wiedząc wtedy tak naprawdę co mam na myśli. Wyciągnąłem to gdzieś z odmętów mojej podświadomości.

Po moich słowach zobaczyłem uśmiech na twarzy zarówno Lupe jak i Bleta. Z ich szumu myślowego wyczytałem, że traktują tą sytuację tak, jakbym powoli wybudzał się z amnezji.

Lupe dodała: – i są chwile, których przez wieczność będziemy szukali jak i te do których przez wieczność będziemy powracali.

W tamtym momencie zrozumiałem, że miejsca, do których kiedyś podróżowaliśmy i cele, które były przez nas wtedy realizowane nie są dla mnie w tym momencie istotne. Zrozumiałem, że posiadałem umiejętność pozwalającą dostrzegać pewne formy energii, których moi towarzysze nie dostrzegali. Postanowiłem się wtedy skupić na ponownym opanowaniu tej umiejętności, tak, aby czuć, że małymi krotkami, ponownie zbliżam się do domu, za którym nieustannie w tamtym okresie mojego życia tęskniłem.

III. Swobodny przepływ energii.

Autor powyższej grafiki: Stuart Lippincott

Data: 18.11.2009
Mój wiek: 20 lat

 

Opuściłem ciało fizyczne podczas coraz bardziej rutynowego, nocnego wychodzenia. Od razu usłyszałem lekki śmiech należący do Lupe. Dzień wcześniej napisałem do niej e-mail z prośbą o spotkanie, ponieważ nie miałem pomysłu w jaki sposób uruchomić umiejętność identyfikacji energetycznej. Od poprzedniego spotkania minęło zaledwie kilka dni, jednak ja przez te kilka dni spędziłem w Astralu sporo czasu, który można by przeliczyć na czas fizyczny jako co najmniej kilka miesięcy. Próbowałem wielu metod, prowadziłem wiele różnych eksperymentów, które niestety kończyły się niepowodzeniem, ponieważ nie wiedziałem jak mam zabrać się do sprawy.

Ja: Lupe, przydałby mi się jakiś nauczyciel, który objaśni mi wszystkie tajniki. Mój MTJ chwilami bywa enigmatyczny, nie daje mi łatwych odpowiedzi. A tak w ogóle to gdzie jest Blet?

Lupe: Blet zapewne się obija, prezentując mi migawkę tego co aktualnie robi. Blet latał sobie w formie rozrywki po okolicy w której mieszkał na swojej planecie, przebywając w swoim ciele astralnym.

Lupe: nie potrzebujesz nauczyciela. Potrzebujesz wskazówki w którym kierunku powinieneś podążać. Moja wskazówka będzie związana z tym, co już ostatnio ci powiedziałam. Niczego nie magazynuj. Niczego nie zbieraj, bo tu i teraz masz wszystko czego potrzebujesz. Nie pobieraj energii z otoczenia, ale pozwól żeby płynęła przez Ciebie i spróbuj odczytać jej ruchy.

Ja: wiedząc jak to robić, dlaczego sama nie potrafisz?

Lupe: znam tylko założenia teoretyczne i znam je od (wcześniejszego) ciebie.

Po krótkim pożegnaniu udałem się do obszaru, w którym prowadziłem moje eksperymenty. Wybrałem całkowicie ciemną przestrzeń, w której energii było jak na lekarstwo. Stanąłem w bezruchu i obserwowałem niewielką, błękitną świetlistą nić, która płynęła w moim kierunku. Odsłoniłem wszystkie swoje zewnętrzne warstwy i pozwoliłem jej przeze mnie przelecieć na wylot. Gdy tylko przeze mnie przeleciała dostrzegłem w ciemności kilka kolejnych, które dryfowały w różnych kierunkach. Ustawiłem się na drodze ich przelotu i ponownie pozwalałem im przez siebie przelatywać. Wtedy w moim otoczeniu zauważałem ich coraz więcej i więcej, aż w końcu było ich tak wiele, że uformowały z siebie coś na kształt sztucznej fizyczności. Moje ciało astralne również obrosło tamtejszą fizyczną powłoką, tak, abym mógł bez przeszkód doświadczyć tego miejsca. Przede mną wyłoniły się wielkie, kamienne schody ze stopniami wyższymi od mojego tamtejszego ciała fizycznego. Usłyszałem bezosobowy, radosny głos, jakby rodzica, który zwraca się do swojego dziecka: „chodź na górę, dasz radę”. Tamtejsze ciało fizyczne było w bardzo dobrej kondycji, więc kilka pierwszych stopni pokonałem wspinaczką bez najmniejszego wysiłku – nie miałem jednak na sobie żadnych ubrań, więc nie trudno było o coraz dotkliwsze otarcia, szczególnie dłoni, stóp i kolan. Czym wyżej jednak wchodziłem tym bardziej otoczenie traciło swoją stabilność. Można to porównać do tego, jakby materia zaczynała parować i przechodzić ze stanu stałego do gazowego. Zauważałem, że gdy skupiałem się na wciąż krążących energiach to otoczenie stabilizowało się. Wspinaczka połączona z ciągłym skupieniem była dla mnie dosyć trudna, ponieważ schody miały nierówne krawędzie, chwilami ostre. W niektórych miejscach krawędzie były ukruszone przez co złapanie tego miejsca skutkowało oderwaniem kawałka skały i upadkiem. Bolesnym upadkiem. Ponownie usłyszałem ciepły – tym razem znajomy – śmiech niosący słowa: „chodź do mnie, dasz radę”. Był to Lumin, którego od dłuższego czasu nie spotkałem i za którym zdążyłem się stęsknić. Rozpoznanie Lumina dodało mi sporo siły i ochoty na dalszą wspinaczkę, która prowadziła mnie przez kilkadziesiąt stopni. Upadki i chwilowe rozmycia materii nie powodowały już mojego zmartwienia czy smutku. Przyjmowałem je z uśmiechem i wspinałem się do momentu, gry na moją stopę upadł kawałek skały – co rzecz jasna przyjemne nie było. Silnie się wtedy zdekoncentrowałem. Materia zaczęła rozpadać się w bardzo szybkim tempie, którego nie byłem w stanie powstrzymać. Do akcji wkroczył wtedy Lumin, który niczym bóstwo uniósł się kilkanaście metrów nade mną i odpowiednio usystematyzował krążące w tym obszarze energie i jak kiedyś zaprezentował mi jak idealnie energie potrafią z nim współgrać. Oczy Lumina były wtedy trochę większe niż zwykle i były całkowicie czarne. Obniżył się lądując obok mnie. Miał na sobie pomarańczowy strój mnicha z klasztoru Shaolin. Krótką chwilę ciszy, podczas której przyglądałem się mu przerwał słowami:

Lumin: tak, byłem kiedyś mnichem i tam poznałem podstawy pracy czy współpracy z energiami.

Ja: nie chcesz mi chyba powiedzieć, że ja też powinienem zostać mnichem?

Lumin: nie, nie ma takiej konieczności. Naprawdę nie ma.

Lumin: Mateusz, musisz oczyścić umysł.

Ja: Lumin, nie naoglądałeś się przypadkiem Matrixa za dużo?

Lumin: z uśmiechem – tak, naoglądałem swego czasu mało precyzyjnie rzecz ujmując

Ja: nie wiem w jaki sposób mam oczyścić umysł, nie wiem tak naprawdę co to w ogóle znaczy mieć czysty umysł

Lumin: oczyścić umysł znaczy tylko tyle, że musisz szczelnie skupić się na postawionym celu.

Ja: nie mogłem pohamować mojej radości na myśl o spotkaniu z tobą

Lumin: wiem, ale to nie spotkanie ze mną było celem, pamiętasz?

Ja: masz rację. Celem była nauka związana z przepływami energii

Lumin: tak. Postawiony cel jest najważniejszy do momentu jego zrealizowania lub jego zmiany. Jeszcze raz.

Ponownie znajdowałem się na dole schodów, moje ciało zostało zregenerowane. Kolejna pętla… wiedziałem, że muszę po prostu próbować. Mniej więcej w połowie długości tych potwornych schodów usłyszałem głos Lupe: – no chodź ciamajdo, czekamy na ciebie na górze. Moja jaźń została zalana przez ocean myśli: jak to, to oni się znają? skąd się znają? Materia znów zaczęła się rozpadać, jednak w porę udało mi się skupić na celu. Pomimo małej ekscytacji nie przyspieszałem tempa wspinaczki – wiedziałem, że zapasy energii mojego ciała „fizycznego” są ograniczone, musiałem więc rozsądnie dysponować energią. Nie mogłem też w żaden sposób absorbować tej, która mnie otaczała. Po wejściu na szczyt, okupionym licznymi ranami i potłuczeniami zobaczyłem Lupe i Lumina, którzy bili mi powolne brawo. W ich oczach widziałem zadowolenie z tego, że mi się udało. Zapytałem:

Ja: ok, to wy się znacie?

Lumin: tak, znamy się, znamy.

Lupe: znikam, miło było cię spotkać Lumin!

Ja: a ta co tak uciekła?

Lumin: pewnie przez drobne niezręczności. Kiedyś się dowiesz.

Ja: no no, kiedyś, kiedyś…

Po dosyć długiej rozmowie – której nie będę przytaczał – moje spotkanie z Luminem się zakończyło.

Wspinaczka w skupieniu oczywiście nie wykształciła we mnie w pełni umiejętności wyczulającej mnie na energie. Tą umiejętność szlifowałem jeszcze przez wiele lat, choć chwilami mam wrażenie, że ciągle jeszcze jestem w procesie nauki, prowadzącego do pełnego opanowania tej zdolności.

Witajcie – że tak na końcu wpisu się przywitam 🙂

Pewnie część z Was zastanawiała się gdzie podziewałem się przez ostatnie pół roku. Pozwólcie, że tutaj o tym nie będę pisał, za to z miłą chęcią zapraszam Was na poniedziałkowy (20.09.2021) live-a na YouTube, który odbędzie się o godzinie 21:00 gdzieś pod tym linkiem (możecie ustawić sobie przypomnienie). Opowiem gdzie byłem, co robiłem, dlaczego strona leżała martwa i jakie są moje dalsze plany.

Ps. Tak, będę ją dalej prowadził.

Pozdrawiam, Mateusz 🙂

Subscribe
Powiadom o
132 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
2 lat temu

Cześć, co oznaczają te chmury z tła strony? Czy to jakieś charakterystyczne miejsce w astralu, bo wydaje mi się, że widywałem podobne, zapadające w pamięć.

2 lat temu

Witaj Mateusz, podczas tego spotkania z Luminem i doświadczeniu wchodzenia po schodach, które sam musiałeś stabilizować skupieniem się na energiach, które je tworzyły, to w ciele, które wówczas miałeś odczuwałeś ból. Więc mam pytania.
Czy ciało to było fizyczne takie jak na ziemi?
Czy regeneracja tamtego ciała była spowodowana Twoimi działaniami, czy Lumina?
Oraz, czy nabywając umiejętność regeneracji ciała w tamtym obszarze, możemy to także zrobić w tej rzeczywistości?

Ida
2 lat temu

Rozwijając nieco temat prawa przyciągania- pozwolę sobie na krótki komentarz do odpowiedzi Mateusza ( zaznaczam że to mój punkt widzenia inie wymagam aby ktokolwiek się ze mną zgadzał), Prawo przyciągania wynika z dążenia naszego wszechświata do optymalizacji procesów energrtycznych czyli podobne ” przyciąga” podobne.Jesteśmy zbudowani z różnych form energii w układize fraktalnym ( czyi tzw drzewa- o którym móiwl Mateusz z jednym z wywiadów). Energie z którymi ” uczymy” się pracować podczas danego wcielenia przejawiają się pod postacią naszych odczuć i emocji a także myśli i przekonań. Nie mamy do nich w pełni świadomego dostępu ( chociaż nie jest to… Czytaj więcej »

2 lat temu
Odpowiedź do  Mateusz OOBE

Ida, dzięki za uzupełnienie! Mówisz jednak o sytuacjach, które „są już zaplanowane” (przykład z planem wcielenia i morderstwem), a co z rzeczami, które nie pokrywają się z naszym planem wcielenia, ale też się nie wykluczają? Np. manifestowanie rzeczy takich jak mieszkanie, podróże itp.? Czy bez problemu możne je sobie zafirmować? I jeśli tak – jak to robić skutecznie? Metod afirmacji też jest od groma w sieci i książkach…

Intryguje mnie jeszcze ten fragment: „Wszytko czego doświadczamy wynika z naszych ” potzeb” . które nie są swiadomie przez nas rozpoznawane( chociaż mogą być)”

W jaki sposób mogą być świadomie rozpoznane?

2 lat temu
Odpowiedź do  Ida

Witaj Ida, Dzięki za to bardzo pomocny (przynajmniej dla mnie) komentarz. Mam pytanie dotyczące jednego fragmentu:

„Wszystko czego doświadczamy wynika z naszych ” potrzeb”, które nie są świadomie przez nas rozpoznawane( chociaż mogą być).”

Co rozumiesz przez „chociaż mogą być”? Czy są jakieś techniki, metody świadomego rozpoznawania tych „potrzeb” i „układu tych energii/informacji, które mamy w swoim planie”? I co dalej, jak je już rozpoznamy? Jak można Twoim zdaniem zniwelować to ich działanie, które uznamy za dla nas niekorzystne? Skoro są w naszym planie to czy nie pozostaje już tylko się im poddać?

2 lat temu

Witaj Matełusz super ze jesteś i myślę że teraz nie uciekniesz nam na parę miesięcy 😃pozdrawiam

2 lat temu

Hej, Mateuszu! Dwie sprawy mam 🙂

  1. Zadałam Ci pytanie na ostatnim lajwie pytanie o prawo przyciągania. Odpowiedziałeś, że istnieje, ale nie działa tak jak mówi „Sekret” i że kiedyś o tym napiszesz. Wiem, że nie jest to dla Ciebie priorytetowy temat, ale proszę – opisz pokrótce na jakiej zasadzie to działa i w którym miejscu „Sekret” się myli?
  2. Czy osoby, które są z grupy zielonych są na wyższym poziomie szeroko pojętego rozwoju duchowego niż osoby z grupy niebieskiej?
2 lat temu

Cześć! Mam jeszcze pytanie, które mnie bardzo nurtuje. Czy to częste mieć taką ekipę kompanów do podróży jaką ty Tworzysz z Lupe i Bletem? Czy należąc do grupy niebieskich jest szansa żeby takich przyjaciół mieć i znaleźć? I czy może tak być, że gdzieś wokół mnie krążą tacy przyjaciele i czekają aż zacznę samodzielnie wychodzić z ciała? Te pytania wiążą się z ogromną tęsknotą, którą czuję od urodzenia. Pamiętam, że mówiłeś, że to może być tęsknota za MTJtem, ale może za kimś kogo pamiętają moje poprzednie wcielenia również?

2 lat temu

Cześć,
Znalazłem na YT usunięte nagrania z wywiadu dla NTV oto linki:
https://youtu.be/eO-emayXXgQ
https://youtu.be/SHW2YbYfQc0
https://youtu.be/QY858EWrCV4
https://youtu.be/AeA2gosv7nQ
https://youtu.be/KWm_GuggImU
https://youtu.be/A87qYBDDs2o
Dzięki tobie się uczę i zaczynam coraz więcej rozumieć. Serdecznie pozdrawiam ciebie Mateusz i wszystkich zainteresowanych.

2 lat temu

Hello Lupe!
Thanks to Mateusz,we got to know yon and we send yon greetings. If it`s possible, write where yon are and what yon do.???

2 lat temu

Mam pytanko, a mianowicie, jeśli chciałbyś się spotkać na przykład z Lupe w Astralu to czy musicie umówić się na dany dzień i godzinę, że opuszczacie ciała, czy działa to na innych zasadach?

2 lat temu

Po co Lupe i Blet kontaktują się z tobą zamiast z twoim poprzednim wcieleniem. Na live’ie mówiłeś że jesteście osobnymi świadomościami.

2 lat temu
Odpowiedź do  Mateusz OOBE

Pytanie padło, ale mam wrażenie że odpowiedź – nie, chyba że odpowiedzią było, że napiszesz o tym w jakimś kolejnym artykule 🙂