„Ludzie” rozumiani jako ludzkość instynktownie odczuwają lęk w stosunku do śmierci fizycznej, którą w większości uważają za swój kres wszystkiego, lub przynajmniej kres swoich aktualnych dążeń. Myślę, że ludzie nieczęsto podejmują temat związany z tym co możemy zabrać ze sobą po śmierci fizycznej. Oczywistym wdaje się, że niczego co materialne ze sobą nie zabierzemy. Różne religie czy wyznania mówią o tym, że zabierzemy ze sobą wszystkie nasze „dobre moralnie dokonania”, ale i taki punkt widzenia jest daleki od stanu faktycznego.
Po dosyć intensywnym dniu postanowiłem odpocząć na fotelu. Bez komputera, bez telewizora, i z wyłączonym telefonem. Gdy tylko na nim usiadłem poczułem lekkie mrowienie będące zapowiedzią wibracji. Pomyślałem wtedy: „nie teraz”, ale mrowienie nie ustępowało, a w momencie gdy chciałem je przerwać moje ciało fizyczne raz po raz było plątane przez paraliż, który nie pozwalał mi się ruszyć. Po kilku minutach mrowienie zmieniło się w regularne wibracje. W momencie gdy te przeistoczyły się z chaotycznych w usystematyzowane poczułem uderzenie w moje plecy, co spowodowało, że wystrzeliłem z fotela upadając na podłogę. Zdezorientowany szybko wstałem, odwróciłem się, żeby wrócić na fotel, jednak tam zobaczyłem moje fizyczne ciało. Uświadomiłem sobie, że jestem w Międzystanie, mimo, że czułem się dokładnie tak, jakbym był w moim ciele fizycznym i to nim kierował, a nie ciałem astralnym.
Po opuszczeniu ciała fizycznego, postanowiłem poeksperymentować w Międzystanie ze Strażnikami. Wyczekiwałem momentu, gdy wyczuję obecność jednego z nich, a następnie chciałem ukryć mój Ident na tyle szczelnie, żeby Strażnik nie wiedział kim jestem i obserwować jego reakcję. Strażnik pojawił się dosyć szybko, jednak w jakiś sposób odczytał mój Ident i jedyne co udało mi się wtedy zrobić, to zamknąć się w energetycznej bańce, która zakrzywiała kawałek przestrzeni Międzystanu. Będąc w mojej bańce, widziałem jak wymiar czasu zakrzywia się, a materia zaczyna się rozpadać, przez co obserwowałem poczynania Strażnika w jakby bardzo zwolnionym tempie.